"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Agnieszka, Teodor, Czesław - Wielkanoc
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Prosto z półki

Stanisław Ignacy Witkiewicz

„Listy do żony” tom II (1928 - 31)

Państwowy Instytut Wydawniczy 2007

Witkacy ma w polskiej kulturze reputację skandalisty, narkomana i dziwaka. „Wariat z Krupówek”, mimo stworzenia niezwykle oryginalnego stylu zarówno w literaturze, jak i malarstwie, wciąż bardziej kojarzony jest z eksperymentami ze środkami odurzającymi albo licznymi romansami. Czy wreszcie z samobójstwem, jakie popełnił po wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski we wrześniu 1939 roku. By poznać prawdziwego Witkacego, trzeba jednak przede wszystkim przeczytać jego listy do żony. Jest w nich obezwładniająco szczery pisząc jej dosłownie o wszystkim. O chorobach, spotkaniach z przyjaciółmi, a nawet związkach z kobietami. Małżeństwo artysty z Jadwigą z Unrugów było bowiem jednym z najbardziej niezwykłych związków, nie tylko tamtego czasu. Choć para formalnie mieszkała i była ze sobą tylko przez dwa lata, korespondowała przez 16 lat, wymieniając niemal 1300 listów, telegramów, kartek itp. Dlaczego więc ich związek nie miał szans powodzenia? Już na samym początku pisarz zaznaczył, że nie da się wziąć na smycz i ujarzmić, że nie będzie przykładnym małżonkiem. Witkacy miał wielki temperament, Jadwiga uważała siebie niemal za oziębłą. On prowadził bardzo intensywne życie towarzyskie, którego tryb szybko ją zmęczył. Ale, mimo iż Jadwiga przeprowadziła się do Warszawy, pozostali najbardziej oddanymi przyjaciółmi, a Witkacy przez cały czas uważał ją za jedną z najważniejszych kobiet w swoim życiu. W opublikowanym właśnie drugim tomie „Listów do żony” poznajemy trudny dla obojga okres, kiedy Jadwiga zaczęła myśleć o rozwodzie. Witkacy nalegał, by go nie finalizować. Lata 1928 - 1931 były dla niej czasem pogodzenia się z tym, że jej małżeństwo się rozpadło. Stanisław poznał już wtedy Czesławę Konińską - Korzeniowską, z którą popełni potem samobójstwo. Dziś w korespondencji zadziwia przede wszystkim otwartość Witkacego, jego niezwykła, mimo różnić, więź z Jadwigą. Dzięki tym listom poznajemy też innego artystę. Nie gorszyciela, ale cierpiącego i kochającego człowieka.





Eric-Emmanuel Schmitt

„Przypadek Adolfa H.”

Wydawnictwo Znak 2007

Dla jednych nowa powieść Schmitta, autora bestsellerowego „Oskara i Pani Róży”, będzie odkrywcza, dla innych skandaliczna. Dlaczego? Bo pisarz zabrał się za temat, który wciąż budzi na świecie spore kontrowersje. Opisał życie Adolfa Hitlera, pragnąc przywrócić dyktatorowi ludzkie uczucia. W jaki sposób? Mocno przewrotny, biografię Führera prowadzi równolegle na dwie różne historie. Pierwsza jest zgodna z tym, co znamy z podręczników. Druga to wariacja na temat - co by było, gdyby... Schmitt rozpoczyna całą opowieść w momencie, który uważa za przełomowy w życiu Hitlera. To minuta, kiedy Austriak czeka na ogłoszenie wyników, czy został przyjęty do Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Wszyscy dobrze wiemy, że tak się nie stało, w związku z czym rozgoryczony założył potem własną partię i zdobył szturmem Niemcy. Ale oprócz oficjalnej wersji wydarzeń Schmitt pisze także drugą, jaka mogła mieć miejsce. Czyli dopuszcza możliwość, że niepozorny Hitler został jednak studentem uczelni artystycznej i związał swoje życie z malarstwem i bohemą. „Przypadek Adolfa H.”, to książka problematyczna z kilku powodów. Po pierwsze autor pozwala uwierzyć w zupełnie fikcyjną sytuację, że Hitler żył jak każdy z nas, borykając się z uczuciowymi i finansowymi problemami. I, co gorsza, sprawia, że nawet mu współczujemy. Po drugie, trudno uwierzyć, że Schmitta zainteresowała rzeczywiście przewrotność historii. Francuz jest sprawnym pisarzem, ale przede wszystkim doskonałym marketingowcem i wie, co się w danym momencie sprzeda. Kto wie, czy jego pomysłu nie podchwycili filmowcy, bo w tym roku Niemcy śmiali się w kinach na komedii „Adolf H. - Ja wam pokażę”. A stąd już tylko krok do uczynienia z jej bohatera jedynie śmiesznego Pana z wąsikiem. Trochę za łatwe to rozgrzeszenie.





Mark Crick

„Zupa Franza Kafki”

Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2007

Czy książka kucharska może być dobrą literaturą? I czy jest szansa, że przy jej lekturze będziemy się śmiać do rozpuku? Owszem, ale pod warunkiem, że autor sypnie garścią talentu, szczyptą poczucia humoru i doprawi wszystko świetnymi ilustracjami. Tak się stało w przypadku „Zupy Franza Kafki”. Brytyjski fotografik Mark Crick postanowił dać upust swoich literackim upodobaniom i nadać im formę przepisów kulinarnych. Jak to dokładnie wygląda? Crick wybrał kilku autorów, których dzieła szczególnie lubi. Następnie każdy z rozdziałów swojej książeczki napisał w stylu konkretnego pisarza, począwszy od Homera poprzez Jane Austen, Franza Kafkę, czy Raymonda Chandlera. A gdzie tu miejsce na posiłki? Przepisy (m.in. na tiramisu a la Marcel Proust albo grzanki z serem a la Harold Pinter) są wkomponowane w każdą z opowieści tak sprytnie, że bohaterowie mówiąc o czymś przy okazji zdradzają nam tajemnicę, jak przyrządzić danie. Na początku każdej historii znajdziemy składniki, które będą potrzebne przy gotowaniu albo pieczeniu. W warunkach polskich nie polecam raczej zupy a la Franz Kafka. Nie tylko dlatego, że pisarz nie był typem życiowego optymisty, ale z powodu produktów, z których trzeba przygotować dymiący garnek. Raczej trudno będzie je dostać w zwykłym sklepie (np. suszone algi wakame). Lepiej poradzimy sobie z grzankami a la Harold Pinter (angielski noblista), bo bakłażan, ser mozzarella albo przyprawa oregano już dość dobrze zadomowiły się w polskich kuchniach.

„Zupę Franza Fafki” Cricka dodatkowo uatrakcyjniają jego świetne zdjęcia i ryciny z czasów, w których żyli pisarze (np. piękna waza grecka przy opowiadaniu w stylu Homera itp.). Bardzo smakowita, a przy tym uroczo dowcipna książka.

MAT




  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.