"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Agnieszka, Teodor, Czesław - Wielkanoc
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Film o spisku smoleńskim
Lewicowi żurnaliści i recenzenci już rzucili się na długo oczekiwany w Polsce film „Smoleńsk”. A to, że licha gra aktorów! A to, że to film o spisku!
Ten drugi zarzut jest szczególnie zabawny i intelektualnie jałowy. Otóż wiele filmów, szczególnie amerykańskich, jest opartych na badaniu, nie czego innego, jak właśnie spisków. Przypomnę choćby takie sławne, nagradzane Oskarami, filmy jak Allana Parkera „Missisipi w ogniu”, „Zasada domina” Stanleya Kramera, czy choćby „Wróg publiczny” Tony'ego Scotta.
Oj, krytycy lewaccy i lewicowi powinni doprawdy sięgnąć po rozum do głowy, jeśli takowy się w głowach znajduje i przypomnieć sobie, że wielkie kino światowe żywi się spiskami, bowiem one dają potrzebną twórcom atmosferę tajemnicy, grozy, dociekania prawdy. Gdyby przyjrzeć się amerykańskim produkcjom, to spisek goni spisek. A to CIA coś mataczy. A to sam prezydent USA coś kręci.
Dodam jeszcze, że atrakcyjność owych „spiskowych” filmów wzrasta, jeśli odnoszą się one do zdarzeń powszechnie znanych widzowi. No, tak jest na przykład z filmem „JFK”, który Oliver Stone zrobił na podstawie materiałów dziennikarskich.
Atrakcyjności polskiemu filmowi „Smoleńsk” Antoniego Krauzego też niewątpliwie przydaje to, że wszyscy dorośli Polacy mają swoją wiedzę i przekonania dotyczące tragedii w Smoleńsku z wiosny 2010 roku.
I film Krauzego realizuje znakomicie modelową dla tego rodzaju filmów (jak mówię „spiskowych) narrację i konstrukcję. Zrazu mamy rzeczywistość, w której wszystko jasne! Nie ma problemu. Posłowie rządzącej partii PO, kilkanaście minut po katastrofie, otrzymują esemesa zawierającego komunikat, że katastrofie winni są piloci, bo zaszarżowali, najprawdopodobniej pod presją samego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. I ta wieść idzie w lud. Do wierzenia. Do przyjęcia. Ale coś się tu sypie i za chwilę całkiem wali.
Młoda dziennikarka Nina, grana przez Beatę Fido, „kupuje” zrazu wersję wydarzeń o winie pilotów. Szuka dla niej potwierdzeń i uzasadnień. Ale rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana niż wersja esemesowa PO.
Otóż rozpowszechniana przez media głównego nurtu informacja, że tupolew z prezydentem RP na pokładzie podchodził cztery razy do lądowania, jest brednią. Kto emituje takie fałszywe informacje?
Następnie okazuje się, że nie jest prawdą, że przed odlotem generał Andrzej Błasik pokłócił się z kapitanem tupolewa Arkadiuszem Protasiukiem. Generał kłóci się z kapitanem? Konstrukcja tego kłamstwa jest jak cep – generał może wydawać podwładnemu, niższego stopnia oficerowi rozkazy i polecenia, a nie się z nim kłócić, do licha!
To kłamstwo ma fundamentalne znaczenie dla postawy dziennikarki Niny. Zaczyna ona wątpić w oficjalną wersję katastrofy smoleńskiej. Nawiasem mówiąc, ten film powinien być materiałem poglądowym we wszystkich szkołach dziennikarskich w Polsce. Nina to postać wręcz egzemplifikująca koniunkturalizm, chęć przypodobania się szefom. A jednocześnie, to dziennikarka, która dzięki własnej dociekliwości dociera jednak do czegoś zbliżonego do prawdy. Sukces dziennikarskiego rzemiosła, ludzkiej wrażliwości i uczciwości.
Nina zrazu wierzy wysokim funkcjonariuszom polskich tajnych służb, że kamery przemysłowe na lotnisku, tuż przed odlotem delegacji do Smoleńska, zarejestrowały kłótnię Błasika i Protasiuka. Wierzy na słowo! To oczywiście dramatyczny błąd w sztuce dziennikarskiej. Nina pojmuje swój błąd, kiedy spotyka człowieka, który przekazał służbom ów film. To zwykły facet obsługujący system monitoringu na lotnisku. Człowiek ten twierdzi, że na filmie prawie nic nie widać, a już na pewno nie ma tam awantury między lotnikami! Nina, ni mniej ni więcej, tylko powieliła kłamstwo podsunięte jej przez służby. Katastrofa zawodowa!
No i mamy typowy dla filmów „spiskowych” ferment. Coś tu nie gra? Coś, jak mawiają ludzie – śmierdzi. Jakie cztery podejścia do lądowania? Jaka kłótnia oficerów? Jaka pancerna brzoza? Jak to możliwe, że podczas innych katastrof lotniczych, ciężkich samolotów, owe samoloty ścinają całe połacie lasów, nim runą i ugrzęzną na ziemi. Naszego tupolewa obróciła dookoła jedna brzoza.
Ktoś tu na potęgę kłamie! Dlaczego? I powoli zaczyna ujawniać się rzeczywistość skryta i sekretna. Pytania zaczynają się mnożyć, wręcz dławią widza swoją oczywistością. Dlaczego polska prokuratura nie wzywa do pomocy i konsultacji służby specjalne krajów NATO? Przecież Amerykanie, Niemcy, Żydzi ze swoją inwigilacyjną technologią muszą dużo wiedzieć, o tym co się zdarzyła w Smoleńsku.
Dlaczego Rosjanie nie oddają wraku i czarnych skrzynek? Dlaczego, do licha, Polacy nie otwierają trumien dostarczonych z Rosji i nie przeprowadzają własnych badań. No i sprawa najważniejsza. Zaczynają ginąć ludzie, którzy mogą mieć wiedzę o kulisach katastrofy smoleńskiej. Niejasnych śmierci jest, jak pamiętamy i przypomina się o tym w filmie - kilka, co najmniej.
Pod koniec filmu robi się aż gęsto do pytań. Rzeczywistość prezentowana przez główne media staje się schizofreniczna.
Autorzy filmu, scenarzyści, Marcin Wolski, Tomasz Łysiak, Maciej Pawlicki oraz sam Antoni Krauze, w tej filmowej opowieści sugerują, że za kłamstwami, przeinaczeniami stoją polskie i rosyjskie służby specjalne. Przeprowadziły one swoistą wojnę informacyjną ze społeczeństwem polskim. Wojnę w znacznej mierze zwycięską dla ówczesnej władzy i w Warszawie, i w Moskwie.
Władze polskie fechtowały w tej sprawie często bardzo zręcznie.
W filmie Krauze przypomina sprawę rzekomej mgły „spowodowanej” przez Rosjan. Otóż żaden poważny komentatorów, ani polityk żaden polityk opozycji nie mówił o „sztucznej mgle”. Owa „sztuczna mgła” pojawiła się jako wpis niezidentyfikowanego internauty!
I co, działo się dalej? Argument o „sztucznej mgle” został przypisany politykom opozycji i dziennikarzom prawicowym. No, jakie to głupki, że wierzą w „sztuczną mgłę”.
Niewątpliwą zaletą filmu Krauzego jest to, że reżyser zamieścił w nim wiele dokumentalnych materiałów filmowych. Odtwarzają one doskonale atmosferę pierwszych dni po katastrofie. Atmosferę szoku, niedowierzania, ale też atmosferę krętactwa władz w sprawie tego, co się naprawdę zdarzyło w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
Poruszające są też migawki o nienawiści, która się wówczas pojawiła wśród zwolenników rządowych wyjaśnień katastrofy, działań komisji Millera i raportu Anodiny. Zobaczyliśmy na ekranie ludzi niosących krzyż z przybitym do niego pluszowym... kaczorem! Zapomnieliśmy już o tych seansach nienawiści na Krakowskim Przedmieściu i dobrze, że Krauze nam owe scenki przypomniał.
Wadą filmu jest natomiast to, że jako film paradokumentalny nie daje zbyt wielu wyrazistych, ciekawie poprowadzonych ról. To niewątpliwie nie jest film aktorski. A szkoda, bo w dobrych, wybitnych filmach „spiskowych” amerykańscy gwiazdorzy, tacy choćby, jak Gene Hackman, dostają role, że palce lizać.
Coś do zagrania dostali w „Smoleńsku: wspomniana Beata Fido, Redbad Klijnstra i Aldona Struzik. Klijnstra zagrał cynicznego redaktora naczelnego bądź dyrektora dużej stacji telewizyjnej. Natomiast Aldona Struzik wdowę po generale Andrzeju Błasiku.
No, więcej było w „Smoleńsku” publicystyki politycznej niż aktorstwa. Trudno. Pewnie, to coś za coś, bo film ma swoje ograniczenia trwania na ekranie. Niemniej warto film „Smoleńsk” zobaczyć, a może nawet trzeba.
Krzysztof Derdowski
fot. youtube


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.