"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Aleks, Grzegorz, Aleksander
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Mam słabość do kolei
Powiedział „Wolnej Drodze” Paweł Skutecki, poseł na sejm RP, dziennikarz, bloger literacki

Panie pośle, tak Pan siebie przedstawia - „Pracowałem od zawsze na styku mediów, polityki i public relations. Zaczynałem jako dziennikarz”… Wiem, że w dziennikarstwie czuł się Pan bardzo dobrze. Warto było wchodzić w politykę?
Media dzisiaj są zupełnie czymś innym niż były dwadzieścia lat temu, kiedy zaczynałem pracę w redakcji. Wtedy dla nas wzorcem warsztatu były depesze PAP, a jeśli z tekstu dało się wyczytać poglądy dziennikarza, to był niewyobrażalny wstyd. Takie „dziennikarstwo” przechodziło tylko w „Trybunie”, choć nawet ona starała się mniej czy bardziej udolnie oddzielać informację od komentarza. Potem pracowałem w szeroko pojętym public relations, prowadziłem własną firmę, pracowałem też w Anglii w fabryce sałatek, więc można mi wiele zarzucić oprócz tego, że jestem resortowym dzieckiem, jakich wiele w polityce.

„Kukiz Army”, to jest dokładnie to, w czym czuje się Pan na właściwym miejscu?
Armia Kukiza, to klub poselski, stowarzyszenie Kukiz’15, fundacja „Potrafisz Polsko” i mnóstwo więcej struktur. To jest konglomerat ludzi i organizacji chcących zmienić Polskę systemowo, fundamentalnie. Połączyła nas osoba lidera, którego charyzma i absolutnie niekwestionowany patriotyzm zdecydowanie przewyższają ewentualne wady. Bo w odróżnieniu od wielu najważniejszych polityków na polskiej scenie Paweł jest wciąż normalnym człowiekiem z emocjami, zamiast kalkulacji politycznej w sercu. Odpowiadając wprost: tak, to jest moje środowisko naturalne.
 
Inicjatywa posła Skuteckiego – Odwołanie prezydenta Bydgoszczy, to porażka. Czy może się Pan pochwalić sukcesami w skali lokalnej: miasta, powiatu?
Można na to patrzeć z wielu stron. Nie udało nam się zebrać podpisów – zamiast ok 30 tysięcy zebraliśmy ok 25 tys. Czy to porażka? Niepowodzenie tak, ale na pewno nie klęska. Poza tym w trakcie akcji zbiórki podpisów prezydent wycofał się z kilku zupełnie nieuzasadnionych podwyżek opłat dla mieszkańców, więc po całej akcji zostało jakieś pozytywne wspomnienie.

W ramach swojej poselskiej działalności - Parlamentarny Zespół ds. Dialogu Międzykulturowego i Międzyreligijnego - był Pan w Izraelu i kilku krajach arabskich. Po co? Jaka z tych zagranicznych podróży korzyść dla Polski, dla zwykłych obywateli naszego kraju?
Najważniejsze na początek: ani jeden wyjazd nie był w żaden sposób finansowany z budżetu państwa. Efekty pracy w tym zakresie są trojakie. Politycznie jesteśmy dzisiaj np. z Libanem czy Irakiem tak blisko, jak chyba nigdy w Wolnej Polsce. Niebawem będzie w Polsce prezydent Iraku, ja niedawno gościłem ośmiu irackich posłów, powstaje grupa bilateralna polsko-iracka, a iracko-polska już działa w Bagdadzie.
Religijnie odciążamy, żeby nie powiedzieć – uzupełniamy, działania Episkopatu Polski. Oczywiście za wiedzą i akceptacją najwyższych władz kościelnych. Ja brałem udział w jednym z najważniejszych świąt szyickich w Karbali, iraccy parlamentarzyści spotkali się na długiej rozmowie z Prymasem Polski abp Wojciechem Polakiem.
Pewnie najciekawsze dla czytelników będą twardsze argumenty, takie jak np. kontrakty dla Ministerstwa Obrony Narodowej i firm zbrojeniowych, ale o tym nie mogę opowiadać. Powiem za to, że jeszcze w październiku będę w Bagdadzie z grupą polskich przedsiębiorców, a do grudnia zostaną podpisane umowy, dzięki którym do polskiej gospodarki trafi bardzo poważna i co najważniejsze gwarantowana rządowo kwota.

Jest Pan poseł wiceprzewodniczącym Parlamentarnego Zespołu „Dobro dziecka jako cel najwyższy” i Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych Dzieci i Dorosłych. Proszę opowiedzieć o sukcesach i… porażkach.
Te dwa tematy muszę rozbić, bo to są dwie najważniejsze kwestie, jakimi się zajmujemy, mówię w liczbie mnogiej, bo bez kilkudziesięciu asystentów społecznych nic bym sam nie zdziałał.

To zacznijmy od dobra dziecka, co to tak naprawdę znaczy?
W tym sęk, że termin pojawia się w prawie i orzecznictwie częściej niż jakikolwiek inny, a nie został nigdy zdefiniowany. Osobiście zajmuję się głównie prawem dziecka do kontaktu z obojgiem rodziców po ich rozstaniu. Statystyki są okrutne: w 96 procentach przypadków dziecko po rozstaniu rodziców mieszka z matką. Bardzo często dochodzi o zjawiska zwanego przez psychologów alienacją rodzicielską, kiedy dziecko jest nastawiane wrogo do ojca, jest uniemożliwiany mu kontakt z nim. Stąd się potem biorą coraz częściej spotykane tzw. porwania rodzicielskie, trwające czasem wiele lat postępowania sądowe. Bardzo szybko stają naprzeciwko siebie dwie uzbrojone po zęby armie prawników, biegłych i świadków, a dziecko traci coś, czego nigdy już nie odzyska: dzieciństwo i wspomnienia z obojgiem rodziców w tle. Sukcesem dzisiaj jest na pewno większa świadomość społeczna, sukcesem jest wreszcie orzekana w sądach opieka naprzemienna.

Kwestia szczepień też obraca się głównie wokół dzieci. Czy popieranie anty-szczepionkowców, to nie jest przypadkiem narażanie dzieci na ryzyko chorób, których można łatwo uniknąć?
Czas skończyć z przesądami. Na szczęście mamy już w rękach kilka wyroków sądowych, w których czytamy jednoznacznie, że odmowa szczepień noworodków była podyktowana dobrem dziecka. Polacy dzisiaj podróżują po Europie, mają przyjaciół na całym świecie i nie mogą zrozumieć, dlaczego nigdzie oprócz Polski i Bułgarii nie szczepi się w pierwszej dobie życia, dlaczego w większości krajów Unii szczepienia są finansowane przez państwo, ale nie są obowiązkowe. Rodzice zaczynają czytać ulotki i dostają gęsiej skórki, bo przykładowo przeciwwskazaniem do szczepienia BCG jest wada układu odpornościowego dziecka, a w Polsce żadnemu noworodkowi się tego nie bada. Statystyka jest nieubłagana: jedno na 1200 dzieci rodzi się z wadą układu immunologicznego, więc rocznie w Polsce ok. 300 dzieci tylko po tej jednej szczepionce jest narażonych nawet na śmierć. Dlatego, jak wspomniałem, nigdzie oprócz Polski i Bułgarii nie szczepi się na gruźlicę w pierwszej dobie. To jest temat na bardzo długą rozmowę...

Jest Pan członkiem 21. Zespołów parlamentarnych. Jak Pan znajduje czas na pracę w tylu zespołach?
No nie, przecenia mnie Pan. W tylu byłem przez połowę kadencji, ale niektóre zakończyły pracę, niektóre działały tak niemrawo, że ja odszedłem. Zespoły, to świetne narzędzie dla tych, którzy naprawdę chcą pracować nad tematami, które ich interesują. Przynależność do komisji jest zwykle narzucana przez sejmowe parytety i decyzje klubów, a do zespołów każdy może się dołączyć lub z nich wystąpić kiedy tylko zechce. Lubię tę formułę.

„Wolna Droga” jest periodykiem o kolejarzach i dla kolejarzy. Zatem muszę zapytać, korzysta Pan z usług kolejowego przewoźnika?

Przyznam się, że mam słabość do kolei. Nie cierpię każdej straconej godziny, a przesiadanie za kierownicą niestety do takich należy. W pociągu mogę poczytać, popracować, zdrzemnąć się. No i dzisiaj pociągi nie przypominają już tego, co pamiętam z młodości. Na szczęście dorównaliśmy już standardem do najlepszych. Co prawda nowy rozkład jazdy jest mniej wygodny, jeśli chodzi o połączenia między Bydgoszczą a Warszawą, ale wciąż samochód nie jest sensowną alternatywą dla pociągu.

Jak Pan ocenia poziom usług?

Jako bardzo intensywny użytkownik kolei widzę, co można poprawić, a czego się zwyczajnie nie da. Zdaję sobie sprawę, że fizycznie i finansowo niemożliwe jest podwojenie ruchu kolejowego z Warszawy w piątkowe popołudnie, kiedy tłumy „warszawiaków” wracają do swoich miast i miasteczek. Jedno na pewno rzuca się w oczy: zdecydowana, radykalna w perspektywie ostatnich powiedzmy dziesięciu lat zmiana kompetencji ludzi pracujących przy przewozach pasażerskich. Nie mówię już o tym, że konduktor, pani na dworcu i wszyscy inni wyglądają i wykonują swoją pracę profesjonalnie, ale zwyczajnie są wreszcie uprzejmi i uśmiechnięci. W porównaniu do tego, co nazbyt często obserwujemy w polskich miastach w komunikacji miejskiej, to jest inna klasa. Inna galaktyka.

Napisał Pan poseł kilka artykułów dla „Wolnej Drogi”, cieszyły się zainteresowaniem Czytelników, więc na koniec zapytam – nie żal Panu dziennikarskiej roboty?
Jasne, że żal. Chętnie bym wrócił, naprawdę. Może za dużo rzeczy biorę na siebie, dwie komisje, kilka naprawdę aktywnie działających zespołów, Bliski Wschód, dyżury w kilku biurach, dziesiątki spotkań z ludźmi, dla których poseł jest ostatnią deską ratunku, kilka spraw sądowych miesięcznie, gdzie jestem osobą zaufania, często na drugim końcu kraju… Mam jednak poczucie, że dostałem nie tylko od Pawła Kukiza i wyborców, ale od Boga i Historii cztery lata. Albo będę potem mógł sobie spojrzeć w lustro, albo nie. Robię co się da, żeby jednak móc…

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Aleksander Wiśniewski
fot. Facebook, PKP PLK



  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.