"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Marek, Jarosław, Wasyl
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Kolej na muzykę: „Effet Miroir” - Zaz (2018)
Piosenkę „Qué vendrá” usłyszałem niedawno w pewnej popularnej stacji radiowej. To wpadający w ucho prosty utwór, oparty na tanecznym rytmie reggae. Promował wydaną w listopadzie płytę „Effet Miroir” francuskiej piosenkarki ukrywającej się pod pseudonimem Zaz.
Jej postać zaintrygowała mnie. Młoda, pełna żaru, nie zmanierowana, potrafiąca czarować dziewczęcą słodyczą i energią. I jeszcze do tego ta lekko przydymiona klubowa barwa głosu, w którym słychać tradycje kabaretowe, echa dokonań Édith Piaf i bluesowo soulowy rodowód.
Nie od dziś wiadomo, że piosenki znad Sekwany mają specyficzny urok. Jest w nich wdzięk i literacka szczerość, czytelna nawet dla cudzoziemców nie znających języka. Często mówią o współczesnych problemach, wyrażając przy tym osobisty stosunek wykonawcy do tematu. Mają pewien dramatyzm, coś na kształt mini spektaklu teatralnego. Nic dziwnego, wszak piosenka francuska narodziła się pod koniec XIX w. właśnie w paryskich teatrzykach i kabaretach.
Nie ukrywam, że Zaz i jej utwór „Qué vendrá” zafascynował mnie. Piosenkarka śpiewa po francusku i hiszpańsku (co jest chyba wyjątkiem w jej dotychczasowej twórczości), a teledysk do tego utworu zrealizowano na Kubie. Pseudonim artystyczny wykonawczyni nawiązuje do zamkniętego kręgu końca i początku. Ukrywa Isabelle Geffroy, urodzoną w 1980, roku w Tours, która w swej kilkunastoletniej karierze dorobiła się już sześciu ciekawych płyt. To jedna z tych artystek, o których z pewnością pamiętać będziemy dłużej niż jeden sezon.
Wielu uważa ją za nową nadzieję piosenki francuskiej. Popularność Zaz szybko rośnie, również za Atlantykiem. Dużą sympatią cieszy się także w naszym kraju, koncertowała u nas zresztą wielokrotnie. Budowała swą sławę powoli, śpiewając początkowo bluesa i jazz, później latynoski rock, okraszony wpływami andaluzyjskimi i arabskimi. Lubi eklektyzm. Zmienia style i gatunki, miesza cygański swing z popem, rockiem i piosenką francuską.
Zaczynała w kilkunastoosobowej orkiestrze balowej, śpiewała też w zespołach. W 2006 roku wyjechała do Paryża. Występowała w barach, kabaretach i na ulicy. Rok później podpisała kontrakt z wytwórnią Play On, a jesienią 2008 roku wystąpiła na prestiżowym paryskim festiwalu Le Tremplin Generation France Bleu/Reservoir. Po roku zajęła na nim pierwsze miejsce i rozpoczęła światową karierę. Śpiewała zarówno na wielkich festiwalach, jak i w kameralnych miejscach. Wystąpiła w kolumbijskiej kopalni soli oraz na szczycie Mont Blanc.
Uwielbia występy na żywo, podczas których zawsze promieniuje ogromną dawką pozytywnej energii, charyzmy i poczucia humoru. Towarzyszy jej najczęściej akustyczna gitara, kontrabas, perkusja i klawisze. To wystarczy. Dwie ze wspomnianych płyt to nagrania koncertowe i to chyba właśnie one dają najpełniejszy obraz artystki.
Pierwszy studyjny album zatytułowany po prostu „Zaz” wydała w 2010 roku. Płyta w krótkim czasie zyskała światowy sukces. Trzy lata później ukazał się równie pozytywnie przyjęty krążek „Recto Verso”. Obie zawierają świetny i dość zróżnicowany materiał, oparty na tradycyjnej piosence francuskiej, z elementami kabaretu, jazzu i soulu. W zasadzie nie ma na nich słabych utworów. Jest i skocznie, i balladowo, a wszystko doskonale zaaranżowane.
Drugi album wyróżnia się nieco bogatszym instrumentarium, jednak oba są obrazem dojrzałej, w pełni ukształtowanej artystki, łączącej chanson, pop, salsę i rocka.
Trzeci album „Paris” jest dowodem jej wielkiej miłości do tego miasta i jego tradycji. Znalazły się na nim nowe aranżacje takich utworów, jak choćby „Paris sera toujours Paris” czy „Champs Elysées” lub „J'aime Paris au moi de Mai”.
Mnie najbardziej urzekło „La vie en rose” z repertuaru Édith Piaf. Zaz, podobnie jak ona wcześniej śpiewała na paryskim Montmartrze, na chodniku przy placu du Tertre. Podkreśla jednak dystans do swej wielkiej poprzedniczki i nie przepada za takim porównaniem.
W nagraniach współpracowała z wieloma gwiazdami, w tym z Quincy Jonesem, Thomasem Dutronciem i Charles'em Aznavourem. Stworzyła jednak własne wersje tych utworów, często dość odległe od oryginałów, a jednak nadal bardzo francuskie.
To piękna płyta, lecz jeśli naprawdę pragnę poprawić sobie humor, to wracam do piosenki „Je veux” z jej pierwszego albumu. Śpiewa w niej zawadiacko, że jest po prostu zwykłą i szczerą dziewczyną, która pragnie miłości, a nie pieniędzy. I do tego to słynne solo zagrane na zwiniętej w trąbkę dłoni: papara papa para…
Może zaśpiewać wszystko. Nic dziwnego, wystąpiła już na pięciu kontynentach i sprzedała cztery miliony płyt.
Krzysztof Wieczorek


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.